Ja wiem Ja wiem
109
BLOG

Polska podzielona czyli tradycyjna

Ja wiem Ja wiem Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Powszechne w Polsce wielkie emocjonalne zaangażowanie obywateli w politykę kraju budzi u większości obserwatorów obawy. Brak jedności to ciągłe konflikty i ryzyko prawdziwej wojny polsko-polskiej. Prawa strona najchętniej powsadzała by do więzień lub wygnała na emigrację gorliwych liberałów i lewicowców, natomiast totalna opozycja już od czasów swoich świetlanych rządów wstydziła się za swoją Polskę B i najchętniej odgrodziłaby się od niej, jak prawica od nielegalnych imigrantów z bliskiego wschodu. 

Czy podział faktycznie jest przekleństwem, a jedność cudownym ideałem? Rozejrzyjmy się zatem po świecie, szukając takiego ideału. Czy istnieje on gdzieś i czy zapewnił dobrobyt? Ja dostrzegam najsilniejszą jedność w Korei Północnej, ale tam chyba nie przełożyła się na sukces państwa. Białoruś wydaje się być również dość zgodna i jednorodna, ale za wzór do naśladowania chyba też się nie nadaje. Łatwiej znaleźć kraje mocno podzielone, bo po prostu jest ich więcej. Od płonącej w wojnie podzielonej Syrii po imperium USA skłócone wewnętrznie niemal identycznie, jak my. Tu należy zadać pytanie, czy podział prowadzący do wojny i upadku państwa następuje po wstępnym niegroźnym podziale, zatem większość krajów na świecie jest zagrożona wojną domową, czy w ogniu stają właśnie państwa najbardziej jednorodne, bez opozycji politycznej, bez widocznych niezadowolonych obywateli i buntujących się grup społecznych?

Uważam, że odpowiedź nie jest taka prosta. To podziały są przyczyną konfliktów i bez nich walka nie ma celu, jednak to tłumione emocje potrafią wybuchać z największą siłą, a do tłumienia ich najczęściej dochodzi w najbardziej pozornie zjednoczonych w jednej misji narodach. Po prostu im bardziej jedni są przekonani do pewnej idei, im silniej potrafią wszystkich zmusić do jej realizacji, tym większy rodzi się bunt, który w obliczu braku szans skutecznego oporu gromadzi się podskórnie do czasu, gdy uzyska masę wystarczającą do wysadzenia całego systemu politycznego w powietrze. 
W krajach mocno podzielonych na znaczeniu zyskuje tolerancja, czyli pozwalanie innym na życie według innych reguł. Różnimy się, więc żeby się nie kłócić, nie wchodźmy sobie w drogę. Każdy ma wyznaczoną granicę swojego poletka i walka trwa nieustannie, ale o drobiazgi, czyli dziedziny, które oddziałują na wszystkich, bo przekraczają samowolnie ustalone granicę kompromisu. Emocje uwalnianie są nieustannie, konflikt się tli, ale na bieżąco uwalnia, a nawet wypala wszelkie gazy. Nic tu nie wybuchnie nagle, a wzniecanie większego ognia choć kosztowne tylko oczyszcza atmosferę, w przeciwieństwie do próby przyduszenia, która generuje najbardziej trujący dym. 

Tu dochodzimy do oceny, czy obecny konflikt nam się podgrzewa, czy właśnie nastąpiło przyduszanie. Czy obserwujemy niszczycielski wzmagający się pożar, czy duszną atmosferę wywołaną tłumieniem go? Jeśli to pierwsze, to pozostało nam pocieszyć się czystym powietrzem i ciepłem, zanim ogień pochłonie i nas, i ewentualnie doprowadzi do wrzenia. Jeśli to drugie, to trzeba wstrzymać oddech i wyczekać, aż przestanie kopcić. Czy się tego doczekamy, czy może opozycji totalnej wystarczy żaru, by nie dać się zdusić i zadymy będą skutecznie wszędzie robić do tego stopnia, że Cała Polska zatopi się  w oparach nienawiści i braku zaufania, aż wytworzy się mieszanka wybuchowa?

Myślę, że realizuje się ten drugi scenariusz i to właśnie od wyczucia sterującego kotłem zależy, czy ogień całkowicie nagle zgaśnie zatruwając atmosferę, czy będzie się tlił wystarczająco mocno, by na bieżąco wypalać gazy z wieloletniego żaru III RP. Próba zduszenia zakończyłaby się niepowodzeniem z powodu nieszczelności naszego Polskiego paleniska. Nawet wyjście z EU mogłoby nie dać wystarczającej szczelności, dlatego najprawdopodobniejszym scenariuszem jest kontrolowane wygaszanie z jednoczesnym starannym podtrzymywaniem płomienia. Straty są nieuniknione, czyli ogarnięty "złym" ogniem materiał musi się w nim zatracić, jednak celem jest by ogień ciągle malał i nie doprowadził do przegrzania. Do tego służą różnego rodzaju sposoby odreagowania, jak liczne manifestacje, memy i satyra, wolność w hejtowaniu i trollowaniu. Jest gorąco, ale w końcu paliwo się wyczerpie i sytuacja zacznie się uspokajać. Najważniejsze to nie zadusić opozycji, by nie ryzykować najgorszego, czyli konsekwencji tylko powierzchownego rozwiązania konfliktu. 

Jeśli mamy prawdziwie polską władzę to nie mam obaw o przyszłość. Polska to tradycyjnie bardzo tolerancyjny kraj, w którym pozwala się nawet na zbyt wiele. Stąd wybuchy zazwyczaj towarzyszyły tylko panowaniu zaborcom i obcym władcom, którzy nie doceniali ilości i siły żaru w naszym narodzie.
Nie powinniśmy specjalnie obawiać się podziałów, które są przecież efektem wolności, tak jak i gloryfikować monolitu, skoro zawsze bazuje na ograniczeniach. Prawda leży gdzieś po środku. Może właśnie ten nieidealny dla wszystkich stan jest złotym środkiem i lepiej, uśredniając dla wszystkich, po prostu być nie może? 

Ja wiem
O mnie Ja wiem

Piszę tylko, co wiem lub się domyślam. Więcej można przeczytać w książce "Wielki Bum... cyk, cyk - dialogi Geda" zainspirowanej obecnycnymi wydarzeniami na świecie. https://drive.google.com/file/d/1ohAGz8iWa0_i1NfWcQSBxobp2fLbOy8H/view?usp=sharing

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo