Ja wiem Ja wiem
1242
BLOG

W co gra prezes?

Ja wiem Ja wiem PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 12

Emocjonalny furiat, czy zimny szachista? Tego chyba nawet opozycja nie jest teraz pewna. Moim zdaniem obserwujemy wielopoziomowe zagranie z kreatywnymi dodatkami dla zmylenia na żywo przeciwnika. Polityka nie jest prostą grą. Jeśli ktoś z czołowych polityków wydaje nam się głupkiem to znaczy, że nic o polityce nie wiemy. Nawet Wałęsa głupkiem nie jest i mało kto w jego trudnej sytuacji pajęczyny uwikłań, których sam nie jest w stanie spamiętać, by tak zgrabnie się wyślizgiwał tyle czasu, że tańce na lodzie przy jego akrobacjach to amatorszczyzna.

Nie ma ludzi nieomylnych, a popularność sprzyja wyłapywaniu nawet najmniejszych błędów lub wątpliwych poczynań. Wystarczy raz nawet na 1000 idealnych kroków pośliznąć się, a  łatka fajtłapy przylgnie na lata. Nie ma znaczenia, że innym omyłki przydarzają się częściej. Na świeczniku musi być zawsze ideał. Stąd trochę bierze się niedocenianie umiejętności polityków, ale wystarczy znać któregoś osobiście i nagle jesteśmy pod wrażeniem jego wiedzy, ogłady, sprytu, a nawet moralności i spokoju, bo w takich relacjach nie pośredniczy cenzura zmanipulowanych mediów. W telewizji w ogóle nie poznajemy człowieka. Jednak to nie jedyna zmyłka, która prowadzi do niedocenienia inteligencji polityków. Tu może posłużę się właśnie przykładem prawdopodobnego mistrzowskiego rozegrania.

Każdy ruch musi uwzględniać skutki wśród najwierniejszych żołnierzy (bo często testowanych), wśród swoich szeregowych ludzi (których trzeba trzymać krótko), wśród sojuszników potencjalnych, wśród wyborców, wśród przeciwników, wśród wrogów i wśród międzynarodowego układu na raz. Zagranie tak, by w każdej grupie coś ugrać, jest tak nierealne, że nawet najdrobniejszy ruch do przodu jest niesamowitym sukcesem. Z reguły jest coś za coś, czyli albo rozgrywka we własnych szeregach, albo w potyczce z wrogami. Albo pokazowe działania dla elektoratu, albo twarde sojusze i budowanie koalicji w kuluarach. Albo wzmacnianie państwa, albo ugłaskiwanie obcych. Zatem jak porazić wroga, zdobyć poklask, utrzymać w ryzach swoich, i poszerzyć bazę sojuszników bez narażenia się na międzynarodowe kontrakcje?
Sprawa wygląda tak. Komandosi Kaczyńskiego grzecznie przyczaili się w niebezpiecznych punktach strategicznych. Każdy z nich ma za zadanie ściągać na siebie uwagę wroga, gdy inny dokonuje tajnych działań operacyjnych. Wszyscy z nich potrafią udawać osłabionych, rannych, wątpiących w swojego wodza lub środowisko, byle zainteresować wroga swoją osobą, jednak zawsze po okresie udawania wyautowanego, by sam aktor nie uwierzył w tragiczny los granego bohatera, następuje zwrot i powrót do potęgi i sławy gracza. Bardzo dobrze sprawdził się w tym prezydent Duda. Nadstawiał karku swoim posłuszeństwem w spełnianiu wszelkich zachcianek swojego stwórcy, ale w końcu znowu zaświeciło słońce (pierwszy raz grzał się po zwycięskich wyborach prezydenckich) i mógł przyjmować Trumpa i Królewską rodzinę, jako symbole dyplomatycznego sukcesu polityki Polskiej na scenie międzynarodowej i gwarancji stabilności obecnego układu rządzącego. Biedny Adrianek wyrósł w końcu na Andrzejka Wielkiego. Teraz znowu czeka go misja niewdzięczna. Musi zdobyć zaufanie części wrogów, którzy potencjalnie mogą być koalicjantami. Szantaż veta i nakaz przyjęcia postulatów Kukiza i PSL to oczywista zagrywka. Skoro totalna opozycja się cieszyła, widać że musiała poczekać na chłodną analizę swoich mózgów, zanim zrozumiała oczywistą oczywistość rozwalania tym ruchem jedności opozycji, a nie jedności obozu władzy. Przy okazji, sprawdzenie przez PiS lojalności własnego elektoratu oraz puszczenie sygnału, że dyktatura to bzdura - skoro władza potrafi cofnąć niepopularne decyzje - wyszła przy udawaniu podnoszenia podatku idealnie. Część się cieszy, że ich lamenty i krzyki coś dały, a prawda jest taka, że trafili na listę pożytecznych idiotów, czyli takich, co dobrze trąbią za darmo, ale za mało kumają i słabo wierzą, by na nich liczyć w chwili próby (nielojalni). Czemu dodatek paliwowy był oczywistą przykrywką? Bo dawał totalnej opozycji nadzieję, że w końcu przekroczą próg tylko swojego żelaznego elektoratu przy próbie ewentualnego puczu (prawdziwego lub symbolicznego). Pokusa opozycji była wielka by skorzystać z takiej okazji, ale było to możliwe tylko pod warunkiem, że uwierzyło się we własną narrację, że PiS doprowadził kraj do przepaści, a budżet do bankructwa, więc podwyżka jest niezbędna. Kilka dni zajęło rozkminianie im swojego szkolnego błędu. Oczywiście PiS nic nie musiał i cała para poszła w gwizdek. Schetyna miał opóźnienie w budowaniu nowej starej narracji przez owy skręt w ślepą uliczkę, ale przestawił się na prawidłowe tory niszowego hasła obrony niezależności sądów i uderzył, ile miał sił. Tu nic nie mógł zyskać, ale przynajmniej nie mógł wyjść na głupka, bo PiS jest zdesperowany do tych zmian, więc się nie cofnie. Zagranica też bardzo przeżywa tę reformę, więc można było liczyć na interwencję. Druga pułapka z vetem Dudy szybko przejrzana przez totalniaków zmarginalizowała jednak motyw wzięcia udziału zagranicy w obronie demokracji w Polsce i nastraszyła rozsypaniem się koalicji opozycji. Jedynie wyborcy PiS mają teraz mały mętlik, czy Duda jest już zdrajcą, czy dalej jest aktorem w teatrzyku kukiełkowym. Elektorat opozycji nie może jednak mieć złudzeń. Duda to agent i nie wolno mu wierzyć. Robi to dla picu, i nikt się na zagrywki Kaczyńskiego nie nabierze. Dalej trzeba bronić Sądu najwyższego, za którym stoi suweren, czyli konstytucja interpretowana z pominięciem TK! Trwa walka do upadłego. Do ostatniego naboju.

Gdy już wszystkie asy z rękawa prezesa poleciały i wygrana jest niemal na jego wyciągnięcie ręki, zimny zręczny szachista już się może cieszyć przechytrzeniem wszystkich na raz, podły dyktatorek oszukał wszystkich obywateli, swoich i drugiego sortu - ta narracja nabiera rozpędu z inicjatywy błyskotliwego Schetyny - a tu nagle niemal płacz dziecka z mównicy w sejmie. Co to? Bez żadnego wniosku formalnego? Bez wyłączania mikrofonu, czyli na specjalnych prawach? Bez chłodnej kalkulacji i opanowania? Jarosław Kaczyński przeklina zdradzieckie kanalie z przeraźliwie groźną i skrzywioną miną, jakby to on został zagoniony do narożnika i z bezsilności wpadł w furię, popełniając własne polityczne samobójstewko? Kompromitacja wielkiego stratega? On jest tylko zwykłym małym człowieczkiem, a nie Napoleonem z Żoliborza? Aż Schetyna zdębiał i zwątpił w tak dopracowany wielopoziomowy przejrzany spisek prezesa, widząc na własne oczy, z jak małym człowiekiem ma do czynienia. Przecież to niemożliwe, by taki głupek to wszystko uknuł.
I w ten sposób najgroźniejszy przeciwnik został na chwilę rozbrojony, gdyż uwierzył że jego główny rywal jest słaby. Media to kupiły i nagle skupiły się na skandalu małego człowieczka, podczas gdy Duda w spokoju dobija targów z PSL i Kukizem, może paroma innym posłami, by ostatecznie zamatować PO i .N wraz z ich ostatnim bastionem w Sądzie Najwyższym.

Mało kto uwierzy, że opisana tu wersja jest prawdopodobna, bo nawet szeregowi posłowie z PiS nie mogli być wtajemniczeni, ale spodziewam się niedługo utworzenia pozornej stałej opozycji wewnątrz obozu władzy, a skoncentrowanej wokół najwierniejszego z wiernych, czyli prezydenta. Będzie to takie centrum zagospodarowujące chwiejne chorągiewki, ale i szukających nadziei nawróconych lemingów, by PiS w postaci sekty mógł jeszcze ostrzej taranować przeszkody, szczególnie teraz, gdy maszyna państwowa została już tylko do naoliwienia i puszczenia na wroga. Wszystko będzie amortyzowała alternatywa PiS uwiarygadniająca się ścisłą współpracą z Kukizem i PSL. Ten pierwszy raczej nie jest wtajemniczony, może sam się domyśla, albo jest dalej naiwniakiem, jak za czasów głosowania na PO. PSL natomiast wytarguje pozycję świadka koronnego w procesie swojego wcześniejszego koalicjanta z czasu ośmioletnich rządów i nierządów. Zostanie przy okazji przetrzepany z agentury i pozostanie z tej partii sama koniczynka w roli listka figowego. Niedługo swoją drugą szansę otrzyma Beata Szydło, która grzecznie czekała w takim samym przedpokoju, jak niedawno Adrianek. Na nowo stanie się żelazną damą i tym razem stawiam, że rozpocznie się spektakl walki nie przeciw Macierewiczowi, ale z nim u boku przeciw Dudzie i jego budowanej alternatywie dla PiS Kaczyńskiego. Rozpocznie się między innymi widowiskowa dogrywka o kompetencje w zwierzchnictwie nad wojskiem. Kaczyński natomiast zaszyje się w Sulejówku i odczeka karnego jeżyka, aż "zrozumie", że rzucanie złych słów jest niegrzeczne, zanim odnowiony wróci poprowadzić partię do wyborów. Dla równowagi może rzuci terminem zdrajcy na swojego wychowanka rywalizującego z nim o wpływy nad partią. W ten sposób pomoże mu się uwiarygodnić, ale wszystko musi się odbyć w odpowiednim czasie, by same PiS nie doznało wielkiego rozłamu. Ostre spięcia będą miały za zadanie całkowicie zagłuszyć kwiki dorzynanej przez usprawnione instytucje państwa totalnej opozycji, by przed wyborami nie pozostał im nawet kamień na kupie. Jeśli zaistnieje taka szansa, to Gowin rozejdzie się z PiS i zajmie się ratowaniem PO (abordaż), czyli podejmie się budowy kolejnej wersji udawanej alternatywy dla PiS (zakładam, że zalicza się do zaufanych żołnierzy).

Ja wiem
O mnie Ja wiem

Piszę tylko, co wiem lub się domyślam. Więcej można przeczytać w książce "Wielki Bum... cyk, cyk - dialogi Geda" zainspirowanej obecnycnymi wydarzeniami na świecie. https://drive.google.com/file/d/1ohAGz8iWa0_i1NfWcQSBxobp2fLbOy8H/view?usp=sharing

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka